Kilka dni temu trafiła do nas buldożka po przejściach. Lata zamknięcia w kojcu, kilka porodów, mało ludzkiej miłości zrobiły swoje.
Badania i testy trwały długo, bo dziewczyna problematyczna. Ale tak wdzięcznej pacjentki, dawno nie miałam.
Początkowo była mocno zestresowana, wręcz sparaliżowana strachem, nie wiedziała co chcemy z nią zrobić. Na zakończenie wyraźnie się ożywiła i wreszcie było w niej widać namiastkę buldożka. Pojawił się cień wesołości
Po leczeniu Emi czuje się dużo lepiej. Niedługo będzie potrzebowała nowego domu. Czas pokaże kiedy najszybciej będzie mogła iść do nowej rodziny.