Mieliśmy kolejny przypadek panleukopenii kotów czyli kociego tyfusu. Jest to zakaźna choroba wywoływana przez koci parwowirus. Choroba dotyczy głównie młodych, nieszczepionych kociaków i śmiertelność u nich sięga nawet 90%.
Choroba przebiega z bardzo gwałtownymi, odwadniającymi wymiotami, krwawą biegunką, anemią i gorączką. Jeśli dojdzie do sepsy i uszkodzeń wielonarządowych, kot nie ma szans na wyzdrowienie.
Koty niewychodzące są również zagrożone, ponieważ wirus może przynieść do domu sam właściciel.
Jedyną skuteczną ochroną są szczepienia w 8-9 tyg. życia z powtórką w 12 tyg. później u dorosłych przypominająco raz do roku lub raz na 2-3 lata w zależności od sytuacji epizootycznej.
Nasz Sasza walczył dzielnie, statystycznie miał duże szanse na wyleczenie. Silny, duży kot i bardzo dzielne właścicielki. Niestety nie leczy się ani statystyk, ani wyników badań tylko żywego, cierpiącego pacjenta.
Sasza przegrał z chorobą. Wierzę w to, że gdziekolwiek teraz biega i dokazuje jest szczęśliwy i nic go już nie boli.